Microsoft Train Simulation
„Ruszyła maszyna po szynach ospale” – potem było coś o żyrafach, kiełbasach i czterdziestu wagonach. Nie wnikając jednak w szczegóły, bo nie o to chodzi, powiedzieć należy, że wierszyki opiewające potęgę PKP odeszły w zapomnienie. Sam pamiętam, jak będąc małym berbeciem bawiłem się kolejką Piko, prosiłem rodziców o nowe lokomotywy, wagony, rozjazdy, tory itd. Niestety, wydaje się, że era zabawek minęła bezpowrotnie – nastąpił bum na punkcie rozrywek interaktywnych, ale w świecie gier komputerowych znajdzie się przecież miejsce dla każdego gatunku rozrywki. Tak to zazwyczaj bywa, że nigdy – kłamie ten, kto twierdzi inaczej – nie zapominamy dziecięcych zabaw i chcielibyśmy chociaż przez małą chwilę cofnąć czas, jeszcze raz zasmakować niczym nieskrępowanego, pozbawionego problemów codziennych, dzieciństwa. Tak się do tej pory składało, że producenci gier skrupulatnie omijali temat kolei. Oczywiście, były wyjątki, ale gry starające się przedstawić specyfikę pracy maszynisty pociągu można policzyć na palcach jednej ręki, a i to będzie za dużo, jeżeli wyłączyć gry na komputery ośmiobitowe. Microsoft znany i cóż tu dużo mówić, niezbyt lubiany (za sprawą m.in. zaporowych cen na swoje produkty) producent gier, ceniony jednakże za symulatory lotnicze, postanowił stworzyć produkt, który wypełniłby pustą niszę na rynku gier starających się symulować kolej. I tak oto już wkrótce poznamy potęgę Microsoft Train Simulation.
Ekipa Microsoftu odpowiedzialna za dział symulacji (m.in. ona właśnie stworzyła dwie części Combat Flight Simulation.), zabrała się ostro do pracy. Jak twierdzi dyrektor projektu Darryl Saunders, Microsoft postanowił zająć się sprawami bardziej przyziemnymi co wcale nie oznacza, że Train Simulation nie stanie się hitem i nie wzniesie się na szczyty. Specyfika symulatora pociągu jest zupełnie odmienna od samolotów czy nawet pojazdów kołowych. Można narzekać na konieczność poruszania się po z góry wyznaczonej przez stalowe szyny trasie, ale Microsoft zadba o to, by Train Simulation nie był produktem nudnym i pozbawionym głębszego sensu i wyrazu. W tym celu autorzy gry stworzyli sześćset mil doskonale oddanych tras. Podróżować będziemy po kilku znanych (również historycznych) wielkich arteriach kolejowych. Będziemy mogli przemierzyć trasę, po której jeździł słynny Orient Express, zwiedzić Park Narodowy Montana, przewieźć towar po słynnej U.S. Western Corridor czy też The Flying Scotsman Railways, odwiedzić Kraj Kwitnącej Wiśni i zobaczyć góry Hisatsu wznoszące się po północnej stronie wyspy Kyushu. W sumie sześć doskonale, niezwykle realistycznie oddanych tras. Warto także wspomnieć o fakcie, iż autorzy uzyskali licencje stosownych organizacji przewozowych i wszystko to, co zobaczymy w grze- a uwierzcie mi, że jest co oglądać- będzie dokładną kopią rzeczywistości. Nie da się ukryć, iż Train Simulation jest symulatorem, więc nie należy się dziwić, że jest produktem złożonym, chociaż dzięki stopniowanej skali trudności dostępnym dla szerokiego grona odbiorców, niekoniecznie nastawionego na maksymalny realizm. W grze prowadzić będziemy olbrzymie, ważące setki ton kolosy m.in. lokomotywy parowe, spalinówki oraz superszybkie pociągi ekspresowe, przy których nasze rodzime Intercity są tylko wolnymi żółwiami. Wnętrza każdej lokomotywy oddano z należytą dbałością o każdy, nawet najmniejszy szczegół i chociaż nie są one wykonane w pełnym 3D (nie możemy dowolnie rozglądać się po maszynowni – jesteśmy ograniczeni do kilkunastu widoków) to jednak możemy kontrolować wszystkie funkcje maszyny za pomocą kilku kliknięć myszką, podobnie jak ma to miejsce w symulatorach samolotów. Czekają na nas trudne zadania takie jak dowiezienie towaru (podróżni to też towar) na czas przy jednoczesnym przestrzeganiu wszystkich przepisów drogowych (chciałem powiedzieć kolejowych). Nie jesteśmy oczywiście ograniczeni do symulacji. Równie dobrze będziemy mogli wcielić się w rolę podróżnego i zwiedzać, zwiedzać, zwiedzać, a wiele jest do zobaczenia. Gra opiera się na zupełnie nowym „silniku”, obsługującym sprzętową transformację oświetlenia i inne zaawansowane efekty specjalne. Niestety, nie ma możliwości przeniesienia terenów z np. Combat Flight Simulator. To, co zobaczymy za oknem będzie zapierało dech w piersiach. Podróż w nocy, w trudnych warunkach pogodowych, przez odległe obszary Stanów Zjednoczonych, Japonii, Anglii, Alp, będzie prawdziwym rajem dla oczu. Warto spojrzeć na screeny, bo są one naprawdę świetne i doskonale przedstawiają prawie wszystko to, co zobaczymy w grze. Oczywiście, na screenach nie zaobserwujemy olbrzymiej prędkości towarzyszącej jeździe, jak i zlewającej się w jedność ściany lasu. Dźwięki towarzyszące grze nagrano w prawdziwych parowozach i elektrowozach i w stu procentach odzwierciedlają one rzeczywistość. Do gry dołączony będzie edytor scenariuszy, dzięki któremu będziemy mogli tworzyć nowe zadania oraz tereny. Autorzy gry stawiają na rozwój gry przez samych użytkowników. W ich zamierzeniu to gracze, oczywiście nie pozbawieni fachowej pomocy Microsoftu, będą tworzyć różnorodne dodatki do gry. Należy się więc spodziewać, że wkrótce po ukazaniu się gry w sieci zaroi się od nowych zadań i tras (może zobaczymy Dworzec Centralny w Warszawie? Kto wie…).
Premiera Microsoft Train Simulation planowana jest na wiosnę (maj – czerwiec) bieżącego roku. Ciekaw jestem tylko, jaką cenę trzeba będzie zapłacić za tak złożony produkt jakim niewątpliwie będzie najnowsze dzieło giganta z Redmond. Mam nadzieję, że Microsoft spuści trochę z tonu i pozwoli cieszyć się Train Simulation za rozsądną cenę.